''Lekkie'' spóźnienia?
Drugi blog
Założyłam drugiego bloga, z Megu i z Tsuuki, o tematyce Yaoi: http://yaoi-by-elain-i-megu.blogspot.com/ - Zapraszam serdecznie!
TRZECI BLOG, MÓJ WŁASNY
i to jest główny powód :) Jak wiecie, zawiesiłam. Jestem teraz na drugim blogu własnym - http://male-wiaderko-elain.blogspot.com/Zapraszam!
Komentarze
Jeżeli już tutaj zawitasz, to proszę, zostaw jakiś prezent po sobie, serio, to mega cieszy! Zaciesz 5 godzin na ryjcu XD!

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział szósty II Przypuszczenia rodzą wiele pomyłek, istotnych pomyłek.

  Popatrzyłam na atakującą mnie osobę i próbowałam zidentyfikować kim ta osoba jest, ale... w pokoju było za ciemno, to na nic. Poczułam ciepły oddech znów na mojej szyi, co przyprawiło moje ciało o kolejne drgania. Ma koleś tupet...jak tylko dowiem się, kto to jest, to przysięgam spa...
- Umgurururu...cyufuszki.
Nie żebym dobrze słyszała ani coś..., bo zazwyczaj, to jedyna ja jestem głucha i czegoś nie dosłyszę, ale, kto normalny, by to zrozumiał?
Aa! Mam!
To pewnie ten farmerowy siekacz ogórków, dusi się pod tą swoją maską. Co, ubezpieczenia się na tlen nie wzięło? Ha! I jeszcze ten szczyl tak beztrosko na mnie wchodzi, a potem darzy mnie tym swoim niezwykle przyjemnym oddechem ,od którego prawie nie zwróciłam, hoho kolego,za dużo tego!
- Hatake, złaź ze mnie. - warknęłam próbując go ściągnąć.
Cisza i kolejne mruknięcie oraz tym razem, towarzyszące dotknięcie mojego biodra.
Zapewne, wyskoczyła mi żyłka na twarzy. Odciągnęłam jego rękę z biodra i zdmuchnęłam grzywkę z twarzy.
- Hatake! Powiedziałam coś!
- Zamiast przerywać mi sen, może zauważyłabyś, że leżę obok ciebie, a nie NA tobie. To istotna różnica, nie sądzisz? - nagle usłyszałam jego głos tuż przy moim lewym uchu.
Odwróciłam w tamtą stronę głowę, faktycznie, jeżeliby się dobrze przyjrzeć dane było zobaczyć mi jego zarys twarzy. Oczywiście, zakrytej, bo jakżeby to zaufać swoim przyjaciołom i odetchnąć normalnych powietrzem. Ten człowiek jest nienormalny, ale wróćmy do rzeczywistości.
 - A więc kto... - nie dokończyłam, bo białowłosy mi przerwał.
 - Nie wiem, jesteś dorosłą kobietą, idę spać. Dobranoc.
  Nie odezwałam się nic. Mogło go to zapewne zdziwić, spodziewał się pewnie jakiś krzyków i prób proszenia go o zdjęcie ciężaru z mojego ciała. A gdzie tam! Mimo wszystko, bardziej niż wszystko nie spodziewał się zapewne tego, co nastąpiło po mojej ciszy.
 - Ha-ta-ke! - ścisnęłam dłoń w pięść i cudem odrywając się od łóżka, celował już w twarz Hatake.
 - Czyli nici ze spania? - zablokował moje uderzenie z nienaturalną szybkością, aby następnie złapać moje obie ręce w uścisku i zakładając je do tyłu. Stał już w tej chwili za mną, wyginając mnie jakobym była łukiem. - Shinobi powinien rozważać swoje ruchy i przemyśleć działanie oraz bystrość przeciwnika, panno Hagane.
  Prychnęłam i jak najszybciej wyrwałam się z jego uścisków. W chwili gdy odskoczyłam od niego, zapaliło się światło. Satoru przecierając swoje oczy ze zmęczenia, oparł się o ścianę i spojrzał na zegarek.
 - Jest pierwsza w nocy, co was wzięło?
 - Myślisz, że takim czymś zdobędziesz zaufanie innych?! - ignorując Satoru, kierowałam swoją złość wprost na Hatake. Siedział na przeciwko mnie po turecku, oczywiście - nie okazując żadnych emocji. - Gdyby ten kto mnie zaatakował był niebezpieczny, to co wtedy, ha? Też byś się odwrócił i dalej spał?!
 - To nie był przestępca, tylko nasz lunatykujący dziadziuś. - odpowiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
 - C-co ja? Co się stało? - zaczął przebudzać się owy sprawca. Zacisnęłam jeszcze bardziej pięści.
 - Do jasnej cholery, chyba nie rozumiesz powagi sytuacji! Żebyśmy mogli swobodnie walczyć, musimy sobie zaufać! A jak mam ci zaufać, do cholery, gdy nie pokazujesz nam swojej twarzy, nie mówisz nam nic o sobie, nie bronisz swoich towarzyszy, a co najważniejsze, przechodzisz obok problemu nie ruszając nawet ręką!
  Jego brew podskoczyła, jednak wzrok się nie zmienił. Wstał,a potem odwrócił się na pięcie. Myślałam, że ma zamiar wyjść z pokoju, jednakże pomyliłam się. Stanął odwrócony do mnie tyłem, po czym odwrócił się do mnie profilem twarzy darząc mnie agresywnym spojrzeniem.
 - Zaufaniem darzą się dwie osoby. Tak jak powiedziałaś: nie rozmawiam z wami, nie opowiadam o sobie. Więc skąd możesz wiedzieć czy mam do ciebie zaufanie czy nie? Ty jednak postawiłaś sprawę jasno - nie ufasz mi. Sprawa jasna. Tą osobą, która nie chce zaufać, jesteś ty, panienko Hagane.
  Popatrzyłam na niego raz jeszcze i zgrzytnęłam zębami. Całe moje ciało zaczęło drżeć, aż złość się wylała i przelałam ją na atak fizyczny... podłogi.
  Gdy cały pokój się zatrząsł, a liczne obrazki pospadały, kierowałam wzrok na moją wbitą pięść w podłogę, która chwilę potem się załamała i odleciała uderzona część.
 - Nic o mnie nie wiesz Hatake, więc jakim prawem osądzasz czy umiem ufać, czy nie?! Jesteś tylko podłym bydłem, które urwało się z uwięzi i nie wie w kogo uderzyć najpierw.
  Przemilczał, a gdy uniosłam się nad dziurą i spojrzałam wściekła w jego oczy, odpowiedział.
 - Twierdzisz, że jesteś jedną z tych, którą chcę trafić?
 - Nie. - tym razem to ja się odwróciłam i wyskoczyłam przez balkon. - Twierdzę, że jestem bykiem, którego spotkałeś na swojej drodze. Różnię się tym od ciebie, że jestem na uwięzi.
  Nie czekając na jego odpowiedź, gdy stanęłam na trawie, ruszyłam od razu przed siebie, przypominając sobie współrzędne obozu.
  Jest ciężej niż się spodziewałam...
***
  Około ósmej rano stanęłam przed bramą do wioski Shitengakure (wioski gałęzi), gdzie miała znajdować się aleja suchych drzew, która doprowadzi mnie do obozu. Shitengakure, jak mówiła Tsunade, jest podporządkowana Konosze ( jkdbgadsgahkjsdbaghd, jak ja nie lubię odmieniać słowa ,,Konoha'' ;_; - Od.Aut.)  Ninja z tej wioski noszą takie same odznaki jak z Konohy. Gdy ninja z Shiten zdobędą miano chuuninów, mogą wprowadzić się do Konohy. Jakby to nazwać...jest to ,,przechownik'' Konohy.
  Przeszłam przez bramę i zaczęłam rozglądać się po wiosce. W architekturze była bardzo podobna do Konohy. Ludzie również uśmiechali się sympatycznie, przyjemnie było podziwiać ich życie z daleko, to było moim ulubionym zajęciem podczas tego krótkiego czasu w mojej wiosce.
 - Słyszałaś? Podobno pozostała dwójka kruków już przybyła, jednakże chwalebni są niezadowoleni. - usłyszałam nagle rozmowę dwóch kobiet w sklepie. Zainteresowana, bo przecież wspomniały coś o krukach, powędrowałam do sklepu w celu zakupienia czegoś na obiad.
 - To znaczy?
 - Podobno, przybyła ich trójka, a nie dwójka! - szepnęła przejęta kobieta, do drugiej, a ta zakryła z zaskoczenia usta dłońmi.
 - Żartujesz!
 - Naprawdę! Chwalebni się tego nie spodziewali, będą musieli załatwić kolejnego trenera. Poza tym w przepowiedni, było przecież powiedziane, że ma nadejść piątka kruków szkarłatu.
 - Może źle przetłumaczona księgę, wiesz... w tamtych czasach...
 - Przepraszam! - przerywając im, wepchnęłam się między obie kobiety i uśmiechnęłam się miło.
 - A-ach, tak. Słucham. W czymś możemy pomóc? - odpowiedziała jedna, lekko zszokowana.
 - Usłyszałam przez przypadek, że rozmawiały Panie o krukach szkarłatu. Wiedzą może Panie, gdzie się ta trójka znajduje?
 - W tej chwili zapewne dotarli już do Tsukichiri.
  Tsukichiri, ta nazwa o której wspominał dziadziuś. Czyli muszą być już w obozie!
 - A wiedzą może Panie, w jakim tempie można tam dotrzeć? I jak najkrócej?
 - Ach, droga panienko! Przez most mogą przejść tylko kruki, oraz ich nauczyciele.
  Uśmiechnęłam się pod nosem. A więc zamykając nas w miejscu bez żadnych normalnych ludzi? Hmmm, czyżby było z nami coś nie tak?
 - Rozumiem, jednakże, chciałam tylko się czegoś dowiedzieć.
 - Przez aleję drzew, można dojść tam w dwanaście godzin, jeżeli komuś się spieszy, można tam dotrzeć za pomocą przemiany w prawdziwego kruka i przelatując przez pieczęć. Takie są legendy.
  Westchnęłam, zamieniać się jeszcze w inne stworzenie, niż pedofil dziecięcy nie umiem. Zostaje mi te dwanaście godzin. Muszę jak najszybciej ich poznać! Podziękowałam kobietom i wybiegłam ze sklepu. Na wprost głównej drogi ukazała się wspominania wcześniej aleja. Nie grzeszą ukryciem. Gdy tylko poderwałam się do góry, usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię.
 - Kasuuuumi!
  Odwróciłam się przerażona w stronę wołającego i ujrzałam moich kochanych trzech towarzyszy.
 - Aaah. - klepnęłam się w czoło i westchnęłam. Czekając aż dojdą, podeszłam do pobliskiego sklepu i kupiłam pobliskie smakołyki. Ciekawe czy dzieciaki się zlecą...hehe...heh...he.
 - Kasumi! Dlaczego nie poczekałaś na nas? - pierwszy dotarł do mnie zdyszany Satoru.
 - Nie jestem typem osoby, która jeżeli ma dużo wolnego czasu, to woli go zaprzepaścić. Wy mieliście jeszcze czas, ja także, mimo wszystko wolałam być szybciej niż później.
 - Jeżeli wyruszylibyśmy o tej godzinie, o której mieliśmy zdążylibyśmy na czas, panieno Kasumi - odezwał się Dziadziuś.
 - Nie ważne, podobno tam, na miejscu, mają jakieś problemy - dodałam, ruszając na przód.
 - To znaczy?
  Westchnęłam. Jak tu im szybko wyjaśnić, nie opisując wszystkich szczegółów?
 - Zamiast dwójki pozostałych kruków, przybyła trójka. - wypowiedziałam szybko i zwięźle. Satoru i Hatake szli nadal za mną, jakoby nie słysząc tego co powiedziałam, a Dziadziuś zrównał ze mną krok.
 - Co masz na myśli? - zapytał, zaciskając brwi.
 - Podsłuchałam rozmowę tutejszych, podobno ,,Chwalebni'' - za pomocą dwóch palców wykonałam ruch, świadczący o cudzysłowu.  - mają problem z uczniami, ponieważ przybyło ich więcej niż się spodziewali. Prościej mówiąc, nie spodziewali się tego jednego. Szukają teraz nauczyciela dla niego.
   Dziadziuś się zamyślił, po czym złapał się ręką za brodę i zapadł w milczenie. W tym czasie dawno już doszliśmy do początku alei, wyjaśniłam co i jak, a potem ruszyłam w stronę drogi.
 - Zaczekaj. - złapał mnie staruszek. Oglądnęłam się w jego stronę i zobaczyłam jak wykonuje jakieś nieznane mi jeszcze pieczęcie.
 - Fujitte. - szepnął, a ja chwilę po tym straciłam obraz i trwałam tak w bezruchu.
  Strach otoczył całe moje ciało, jakoby ciężką pierzyną. Nie mogłam mówić, nie widziałam nic, nie mogłam się ruszać. Straciłam słuch, nie wytłumaczyli mi nic. Po chwili jednak ujrzałam białe światło, z którego wylatywały czerwone ptaki. Zaraz po tym zaczęłam odzyskiwać słuch, jednakże jedyną rzeczą, którą słyszałam był odgłosy ptaków.
  Gdy próbowałam coś powiedzieć, wydawałam tylko...ciszę. Głuchą ciszę, którą zabijały piski kruków, jak się zorientowałam.
  Podeszłam do białego światła i stanęłam już po drugiej stronie, a moje palce poczuły przyjemny, morski piasek. Rozglądnęłam się dookoła, prościej mówiąc, znajdowałam się na plaży, a nieopodal rósł sad pełen śliw, wiśni i innych owoców. Piasek zaczął się zmieniać w trawę, a na moją twarz wpłynął momentalny i niekontrolowany uśmiech. Na drzewach siedziały czerwone kruki, wlepiając swoje ślepia w moją osobę. Nie było to na szczęście spojrzenie, jakim się darzy osoby inne od nas; wręcz przeciwnie - witały mnie, jakobym była z ich rodziny. Przed moimi oczami przebiegło dziecko. Co dziwne, dziecko w stroju wysokiej rangi ninja.
  Poderwałam rękę do góry, jednakże nie mogłam krzyknąć, ani nic zrobić. Zniknął tak szybko jak się pojawił. Ciekawość została, dzięki czemu można się domyślić, że już gnałam między drzewami, szukając dziecka.
  Biegłam, zahaczając o wyrastające korzenie drzew.
 - Czasami, zastanawiam się, dlaczego zawsze za mną biegacie? - dobiegł mnie głos za mną.
  Odwróciłam się i ujrzałam tego samego chłopca, sprzed paru minut. Niepewna do niego podeszłam i wyciągnęłam w jego stronę rękę, chcąc coś powiedzieć, jednakże kończąc na tym samym, z czym tutaj przybyłam - z ciszą.
  Prychnął, widząc moje zmieszanie wywiązujące się z niemocy mowy.
 - A także, zawsze, ale to zawsze każdy z was, nie umie wydusić żadnego słowa. Macie to do siebie, że jesteście tacy sami.
  Otworzyłam szeroko oczy, a gdy chłopak usiadł przede mną na trawie, wpatrując się we mnie smętnym i znudzonym wzrokiem, uczyniłam to samo. Usiadłam przed nim i zaczęłam podziwiać jego ,,inność''. Oczywiście, z początku wyglądał niczym normalny chłopiec. Jasno karmelowe włosy, lekko zasłaniały mu czoło. Miodowe oczy, przesiąknięte matowym blaskiem. Matowy blask? Niby absurd, jeżeli blask, to nie może być matowy. Mimo wszystko, to określenie oczu chłopca było najbardziej odpowiednie - wyglądał jakoby głęboko, głęboko skrywał w swoich oczach niepowtarzalny blask silnych uczuć, jednakże to wszystko było okryte twardą warstwą rzeczywistości. Śniada cera dodawała mu uroku wiecznej i fantastycznej istoty, którą faktycznie mógł być. Gdy tylko zamknął na chwile oczy, z jego pleców wyrosły czarne skrzydła, okryte cierniami, a spod skrzydeł wychodziła krew. Widok był okrutny, automatycznie sprawiający ścisk w sercu.
 - Gdybyś potrafiła mówić, powiedziałabyś zapewne to co każdy, kto tutaj był i także był niemową. To strach. Widać to z waszych oczu. Ból, czuć to z waszego serca. Współczucie, wyciągacie bezradnie swoje ręce  w moją stronę. Dlatego stwierdzenie, iż ludzie różnią się pod wieloma względami, jest błędne.
  Gdybym mogła zamilknąć, a nie cały czas milczeć, zapewne bym to zrobiła. Przyglądałam mu sie niczym zbity pies, po czym gdy otworzył wreszcie oczy ujrzałam łzy...pierwszy raz w życiu, ujrzałam tak prawdziwe łzy. Chociaż nie. Drugi raz w życiu. Takie same.
 - Nigdy nie spotkałem tu człowieka, który mógłby od razu mówić. Zastanowiłby się, zanim by pobiegł. Nie ukazywał bólu, strachu, współczucia...tylko po prostu by zrozumiał. Jego oczy, byłyby takie same. Serce, biłoby w ten sam sposób. Dłonie pozostałyby w bezruchu. Byłby lustrem, odbiciem samego mnie. Już wiem, czym jest więzienie. - załkał ponownie, po czym wstał i odwrócił sie na pięcie. Zacisnął dłonie w pięści i ruszył na przód. - Żegnaj, człowieku.
  Gdy już dotarł prawie na sam koniec, poczułam jak z mojej klatki piersiowej przebiega powietrze, aż do gardła. Odetchnęłam głośno, łapiąc się za gardło. Moje serce zabiło teraz w trochę innym tempie, spowalniając, sprawiając wrażenie serca człowieka przed śmiercią. Cały czas przed sobą miałam obraz jego łez, a po chwili ten obraz przeniósł się wprost na mnie. Poczułam ciepłe łzy na moich policzkach,a chwile po tym ogarnęło mnie uczucie ogromnego cierpienia, pod postacią zamkniętych uczuć. Z moich pleców zaczął kształtować się szkielet, szkielet skrzydeł. Zaczęły wyrastać pióra, z początku białe, skrzydła zaczęły otulać mnie najzwyklejszą miłością. Wydałam z siebie łatwiejszy oddech, a zaraz potem jęknęłam w bólu, czując jak skrzydła zaczynają przesiąkać krwią, stając się czarne, a potem padają na całą mnie liczne łańcuchy. Zanim upadłam poddając się temu dziwnemu uczuciowi, pokierowałam jeszcze wzrok ku chłopcu i szepnęłam pierwszy raz w tej chwili jakieś słowo.
 - Youske...
   W chwili wypowiedzianego przeze mnie słowa, chłopiec odwrócił się z szeroko otwartymi oczami,a jego obraz zakłóciło mi słońce. Wszystko znów zniknęło, wszystko ustąpiło miejsce ciemności.
 - Kasumi...Kasumi!
  Usłyszałam głosy wychodzące z oddali.
 - A-ach, co się dzieje? - powoli zaczęłam otwierać oczy, z ciężkim trudem. Zdziwiona, zauważyłam, ze leżę na podłodze a wokół mnie nachylają się wszyscy z wyjatkiem Hatake.
 - Przenieśliśmy się i straciliśmy przytomność, jednakże u każdego z nas nie trwało to powyżej minuty. Nie możemy Cię obudzić od piętnastu minut, co najmniej. Dobrze się czujesz? - wytłumacz Satoru.
  Syknęłam, wstając i spojrzałam na wielką bramę przed którą staliśmy.
 - Pomijając. Gdzie jesteśmy? - spytałam, powoli podchodząc do Hatake.
 - Przed obozem, wszystko jest otoczone barierą. - podszedł do nas dziadziuś i dotknął niewidzialnej ściany. - dotknijcie teraz, w tym samym miejscu, skrwawionym palcem.
  Spojrzał na niego jak na urwanego z psychiatryka, ale nie odpowiedział mi nic więcej. Westchnęłam, mówił serio. Skaleczyłam się w palec, po czym dotknęłam bariery.

  Po przejściu przez bramę, ukazało się nam pole obozu. Dalej, przed nami, stał szereg domków, blisko do siebie postawionych. Plac otaczały wyżyny i góry, a na wprost zachwycał swoją wielkością wodospad. Wszystko było wyrwane niczym z jakiegoś filmu przygodowego, opowiadające o szkole przetrwania. Nie mniej jednak, miało w sobie to coś, że chciało się wszystkiego dotknąć i zbadać. Naprzeciwko nas pojawiła się dwójka ludzi, ubranych w czarne płaszcze. Zdziwiona, całym zjawiskiem (Było plus dwadzieścia), napotkałam ostre, kobiecie spojrzenie.
 - A więc jesteście. - powiedziała, odsłaniając kaptur i ukazując swoje blond loki.
 - Przepraszamy za spóźnienie, wszystko przez problemy na drodze. - podszedł do niej dziadziuś i wręczył jej jakieś pismo z pieczęcią.
  Stojący obok niej mężczyzna, również zdjął kaptur i obdarzył nas szerokim uśmiechem. Skierował swój wzrok na mnie i podszedł, podając swoją dłoń.
 - Witam Panią Hagane, będę jednym z Pani nauczycieli. Nazywam się Hiroshi Sasame, ale proszę, abyś wołała na mnie Hiso. - przytaknęłam głową, lekko otępiała.
 - Mam pytanie. - odezwał się nagle zamaskowany, podchodząc bliżej mnie. Obdarzyłam go wściekłym spojrzeniem i ruszyłam do przodu, razem z Mistrzem rozmawiającym z kobietą i Satoru. Pozostała dwójka zostawała w tyle, zawzięcie o czymś rozmawiając.
  Musze przyznać, że dziwnym zjawiskiem dla mnie było, podporządkowanie się Kakashiego, mężczyźnie o niewiele od niego starszym. 
  Gdy weszliśmy na piaskowe pole, ujrzałam trójkę ludzi, ćwiczących zawzięcie pod wodospadem z pozostałymi trenerami. Widać było, że ćwiczyli od dłuższego czasu, pot spływał po ich całym ciele, ledwo co odskakiwali od ziemi.
 - Stop! - krzyknęła blondynka, podchodząc do pozostałej szóstki. Machnęła ręką, coś szepnęła do trenerów i nagle wszyscy ukazali się mojej osobie. Niepewnie uśmiechnęłam się, a mój uśmiech odwzajemniła tylko dziewczyna i chłopak w czerwonych włosach. Pozostały, bezimienny o brązowych włosach, nie drgnął niczym.
 - Witamy was, jesteśmy pozostałymi członkami grupy. Jestem ich opiekunem, co nie wiąże się z nauczaniem. Przedstawcie się sobie. - odrzekł staruszek, odchodząc w bok.
  Nastąpiła niezręczna cisza, którą przerwał maniak anonimowości.
 - Kakashi Hatake, Joonin. Lat dwadzieścia dziewięć.
  Nie uniknął oczywiście mojego karcącego i znudzonego spojrzenia. Podali mu dłonie, witając się z nim. Następnie głos przejęła dziewczyna, Zaku Hajimema. Chłopak o czerwonych włosach nazywał się Yuu Futaba, a ostatni przedstawił się tylko jako Ota. wszyscy wydawali się całkiem mili i rozsądni, nie to, co nasza grupa. Gdy Satoru się przedstawił, przyszedł czas na mnie.
 - No to... Nazywam się Kasumi Hagane i miło was poznać... - podrapałam się zakłopotana po głowie, a potem uścisnęłam dłoń każdemu z pozostałej trójki.
 - Nam także! - oznajmiła dziewczyna, ściskając moją dłoń.
 - Nasza Zaku będzie miała z kim wreszcie normalnie porozmawiać - śmiejąc się, dodał niejaki Yuu. Ota się nie odzywał.
 - Hej! Chodźcie, Hiso-sensei i Akura-sensei muszą wam w końcu wytłumaczyć wszystko - dobiegł mnie głos naszego staruszka, a więc ruszyliśmy szybko w stronę, do której nas nawoływali.
 - Ile już ćwiczycie? - spytałam Zaku. - Pewnie z kilka godzin?
 - Co ty, dziewczyno! - krzyknęła, uśmiechając się jednak przy tym. - Przybyliśmy tu dopiero dwie godziny temu, a od godziny ćwiczymy. Zrozumiesz, jak przeżyjesz coś takiego. Jeżeli mamy ćwiczyć tak po kilka godzin, nie przeżyję tu dnia.
  Uniosłam brew w geście zdziwienia, po czym westchnęłam. To będzie ciężka praca.

  Gdy siedzieliśmy już na kamieniach koło wodospadu, a małe kropelki wody co chwile gościły na mojej szyi, ujrzeliśmy przed sobą dwójkę nauczycieli. Mojego senseia, Hiso, oraz wcześniejszą blondynkę Akurę.
 - Macie prawo wiedzieć po co tu jesteście, a więc wam powiemy. Chociaż zapewne coś już wam ktoś mówił, być może wasi władcy, jednakże powiedzieli wam małą część najważniejszego. - zaczęła kobieta, zdejmując płaszcz i ukazując się w całej istocie. Satoru i Yuu wytrzeszczyli oczy, Hatake i Ota pozostali tak jak byli, a my z Zaku tylko westchnęłyśmy.
 - Jak już wiecie, każdy z was przechodzi osobny trening, ale także pojawiają się wspólne. Macie osobnych nauczycieli, których poznacie i będziecie mieli czas na porozmawianie z nim po tej rozmowie. Jedynym wyjątkiem z was wszystkich jest Kasumi. - wszyscy spojrzeli w moją stronę, a mistrz Hiso kontynuował. - To jest akurat sprawa Hagane i jej nauczycieli, a więc prosiłbym, aby nie wtrącać się w to za bardzo. Słyszeliście, że zaczęli was nazywać pięcioma krukami szkarłatu?
  Wydaliśmy coś na kształt pomruku, a nauczyciel mówił dalej.
 - No właśnie. Pięć. Przybyło was sześciu, jednakże na szczęście wszystko się wyjaśniło. Ota jest...jakby to powiedzieć, pomocnikiem. Może tak. Nie bierze szczególnego treningu, nie jest jednym z was. Jednakże, odkrywa również ważną rolę, jako wasz przełącznik. O tym dowiecie się później, mniej ważne. Wracając, kruki szkarłatu, to pięcioosobowa grupa ludzi, złączona ze sobą silnymi więziami, już od dziecka. Nie musicie się znać, choć możecie, od dziecka macie wspólną, ogromnie silną więź. Nie można tego naukowo wyjaśnić. Jesteście dziećmi z przepowieści, które mają uratować to co zostało. Niedawno zakończyła się Wielka Czwarta Wojna Shinobi. Nie, to nie był koniec. To dopiero początek. Księżyc, ma takie właściwości, że może sam dojść do uwolnienia księżycowego oka. Wystarczy tylko obudzenie Dzięcioogoniastego, który wysyła sygnały, nawet o tym nie wiedząc. Księżyc sam się aktywuje, jednak nie z takim skutkiem, jak wszyscy podejrzewają. Zamiast Genjutsu, wystawia na świat pięciu Ginki (Gin no kishi - rycerze srebra). Dlatego prawdopodobnie Pięć Kruków Szkarłatu. Wszystko niby jakoś się wiąże, ale... - westchnął, drapiąc się po głowie. - trudne jest do zrozumienia. Wracając. Przebywacie tutaj, aby przygotować się do bliskiej walki, obrony wszystkiego. Nie będzie to trening, który znacie. Fizyczny, zapewne, ale i psychiczny. W większości umysłowy. Kasumi - tu spojrzał na mnie nieco poważnym wzrokiem, lecz potem znów złagodniał. - ty będziesz odgrywała najważniejszą rolę.
 - Ja? Dlaczego? - spytałam, przechylając się automatycznie bliżej mistrza.
 - Zapewne miewasz zawroty głowy, nachodzą Cię dziwne wizje.
  Jakoby czytał mi w myślach.
 - No właśnie. - odrzekł. - Nie bez powodu. Twoje wspomnienia są zapieczętowane, abyś nie wybuchła całą mocą, którą trzymasz w sobie. Do czasu. Większość z was, nie może przypomnieć sobie niektórych zdarzeń z dzieciństwa, ale nie tak jak Kasumi. Ona nie pamięta praktycznie połowy ze swojego życia.
  Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja siedziałam w bezruchu. Dopiero to teraz do mnie dotarła...Miał rację... Nie pamiętam nic ze swojego dzieciństwa, nic. A tak bardzo chciałabym, chciałabym mieć piękne,a nawet smutne wspomnienia. Jestem ciekawa, co robiłam jako dziecko, kogo znałam, co czułam...
 - Mamy nadzieję, że choć odrobinę zrozumieliście. A teraz, każdy z was skieruje się z trenerem do właściwych domków. - odrzekła Akura-sensei i skierowała się do Oty.
 - Kasumi. - podszedł do mnie Hiso-sensei i podał mi swoją dłoń, uśmiechając się szeroko. - Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze pracowało.
  Uśmiechnęłam się również, wstając.
 - Ja również.
  ***
No więc kochani, parę ogłoszeń parafialnych. 
Po pierwsze, przepraszam za wszystkie błędy stylistyczne, interpunkcyjne i inne. Pisałam rozdział na szybko, bo wiem, że zwlekałam już z nim dosyć długo. Sama jeszcze się zastanawiam, czy ktoś tu jeszcze zajrzy i mnie nie opierdzieli z góry na dół. 
2: Przepraszam za swoje lenistwo z góry, z komentarzami. Obiecuję wam po tysiąc razy, że przeczytam wasze opowiadania. Oj kochani, to tak jak powiedziałam, zwykły LEŃ. Nie mogę się jakoś najnormalnej w świecie do tego zabrać. Więc wolę już nie obiecać, po prostu, jutro mam wolnę, więc jak zdam się na swoją wolę i przeczytam...to możecie być ze mnie dumni. 
Po kolejne, zaczynam tracić powoli wenę co do tego bloga. Być może dlatego, że przewidziałam akcje do samego końca, a to będzie jeszcze tak z parę dobrych rozdziałów, zanim dojdzie do końca. Najzwyczajniej w świecie, pierwszy raz nie chce mi się pisać na tym blogu. Straciłam wenę do tego, czy coś...ale odkąd pamiętam, zawsze tak ze mną było, nie umiałam spokojnie dokończyć opowiadania, zawsze stawało na kilku rozdziałach i koniec. Albo miałam następne pomysły i następne, i następne... Tak zazwyczaj to u mnie jest.
4 - U mnie w chuj nauki, nie wyrabiam już czasami, dlatego także nie chce mi się nawet ogarnąć rzeczy na komputerze. 
Po piąte, mam nowego bloga z Megu. Ale o tym wspomniałam wczesniej, adres macie na górze. 
Nie wiem kochani, jak to się dalej potoczy, na razie nie zawieszam, ale chcę was tylko uprzedzić, że rozdziały będę pojawiać się w dużych odstępach czasu.
Przepraszam was za wszystko i dziękuję.
Adious!

3 komentarze:

  1. Wreszcie znalazłam choć trochę czasu wolnego i udało mi się przeczytać nowy rozdział ^^. Powiem, że eee ... czasami nie ogarniałam co się dzieje, ale to może spowodowane tym, że mój mózg wyłączył się już dawno temu xD (a mianowicie dzisiaj o jakieś 9 rano xD). W każdym razie wreszcie coś się zaczęło wyjaśniać, o co chodzi z tymi jakimiś krukami :D.
    Relacje Kasumi z Kakashim mnie czasami powalają ^^. Te ich docinki są świetne :D.
    Ich nowi towarzysze wydają się być całkiem sympatyczni, no może za wyjątkiem tego jakiegoś Ota. Ech mam nadzieję, że uda Ci się ponownie odzyskać wenę i szybko napisać kolejne rozdziały, ale rozumiem, że teraz jest w cholerę nauki i ciężko znaleźć choć chwilę wolnego. Sama mam problem z napisaniem kolejnego rozdziału, bo nic mi nie przychodzi do głowy :/.
    No cóż, życzę Ci przede wszystkim więc czasu wolnego oraz weny ^^. Pozdrawiam serdecznie, willownight :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ajajajajabadababababadu, Boże kobieto, ale mio teraz głupio >o< Dziękuję za Twój drogi i ważny komentarz, a ja przepraszam, że jeszcze nie przeczytałam i nie skomentowalam twojego! Znaczy przeczytałam go jakiś czas temu w połowie, ale potem czymś sie zajęłam i jebadubudu, nie skomentowałam. Nadchodzą dni wolne, zero apeli, święta, więc skomentuję!!! Przepraszam jeszcze raz i dziękuję!

      Usuń
  2. Nooo narescie jest notka !!! :D Super , kolejny super rozdzial , ciekawe czy Kakashi jakos z nia bedzie gadal potem oby bo juz sie nie moge doczekac co miedzy nimi bedzie dalej :D I błagam cie nie kaz nam tyle czekac , błagam :D

    Banan

    OdpowiedzUsuń